Posty

Kocha od kochanie dzieli jedno "nie"

Coś pomiędzy to opowieść o hermetycznym, pod względem braku udziału w nim świata i zewnętrzności, związku dwojga artystów. Bez pracy, na zasiłku, mieszkając w tanim mieszkaniu komunalnym, odcinają się całkowicie od mediów, społeczeństwa, rodziny. Niedojrzali i zapatrzeni w siebie są zamknięci jak w pudełku. Bawiący się życiem jak zabawką, pogrążeni w swoich własnych ideach i pragnieniach nie wiedzą, nie mają nawet bladego pojęcia o życiu poza sobą samymi, poza ścianami swojej klitki. Bohaterowie nie potrafią zbudować trwałej relacji - za największą przeszkodę uznają czas, który, ten na miłość, bezpowrotnie minął. Ta tęsknota przejawia się w ich wspomnieniach podczas nieudolnego tworzenia filmu o ich uczuciu. Choć niechętnie, zdają sobie sprawę, że to coś między nimi dawno wyparowało i nie ma mowy o powrocie. Mimo tej świadomości wciąż jeszcze próbują za wszelką cenę wcałować w siebie sens , jak śpiewa jedno z bohaterów, i utopijnie dążyć do przywrócenia dawnej namiętnośc

Sceny myśliwskie

            Sceny myśliwskie z dolnej Bawarii  to dzieło proste formalnie opowiadające na tematy trudne i skomplikowane. W środowisku zamkniętego, wiejskiego mikroświatka zazębiają się i przeplatają ludzkie dramaty. Społeczność, w której wszyscy się znają i wszyscy na wszystkich gadają jest, jak dowiedziono w sztuce wielokrotnie, doskonałym inkubatorem do studium nad najbardziej złowrogimi z ludzkich popędów.             Przyczynkiem do uwolnienia demonów i głównym wątkiem całej opowieści jest homoseksualizm jednego z bohaterów. Historie innych bohaterów poznaje się przez pryzmat ich stosunku do jedynego geja w wiosce, tego czy bronią go, czy atakują, jak reagują na powszechne potępienie...             Od samego początku poziom napięcia emocjonalnego jest niezwykle wysoki. Z każdej kwestii bije rozpacz,  pogarda, ból lub nienawiść. Trudno znaleźć jakiś element pozytywny, moment wytchnienia. Wydawać by się mogło, że nie każdy widz jest w stanie przez dwie godziny oglądać ludzką de

Opowieść nieszczęśliwej miłości

            Widzowie wchodzą do sali. Do ich uszu dochodzą ciche dźwięki gitary akustycznej. Na scenie maluje się chaotyczny obraz mieszkania - meble ułożone w jeden wielki filar przytłaczają odbiorcę; kamery dokumentują każdy ruch, drgnięcie, oddech. Atmosfera jest napięta. Nagle roznosi się głos aktora i... czar pryska. Rozpoczyna się festiwal komicznych dni-aktów.             Spektakl Coś pomiędzy reżyserii Tomasza Cymermana łączy w sobie cechy musicalu z dramatem współczesnym. Przeplata motywy komiczne z tragicznymi; bezceremonialnie bawi się emocjami widza. Reżyser stara się (niczym Gabriel Garcia Marquez w Miłości w czasach zarazy ) zgłębić wszystkie kręgi miłości: szaloną namiętność, cielesne pożądanie, nieszczęśliwe małżeństwo, zdradę; próbuje stworzyć spójny i przekonywujący obraz uczucia bohaterów. Jednakże wspólnym mianownikiem wszystkich dni-aktów jest słowo “ próbuje ”. Spektakl Tomasza Cymermana szybko okazuje się niespełnionym marzeniem autora, nieudaną realizacją za

Rozmowa - Coś pomiędzy

Joanna J.K. Ponieważ mamy pewną zaległość w omawianiu spektaklu, zacznijmy od końca, od  dzisiejszego wieczoru. Spektakl Coś pomiędzy . Coś dodamy? Bartek S. Możemy go nie omawiać? Mam nastawienia krytyczne. Dobiła go piosenka o „cipkach”. Damian S . Zero dramatyzmu, wiało nudą. Aktorzy nawiązywali nieudane interakcje z publiką. Momentami, owszem, komiczny, jednak nieudana piosenka o cipkach przypieczętowała sprawę. Joanna J.K. Ok. Zgadzam się – sens widowiska utknął w tytułowym „pomiędzy”. Nie pomogła nawet muzyka. Myślicie, że uda nam się obronić ostatni spektakl? Wielu widzów starania młodych aktorów sprowadziło do wulgarnych komentarzy. Zwłaszcza jedna starsza pani siedząca za mną nie szczędziła głośnych komentarzy. Damian S . To spektakl zdecydowanie niedoceniony, ale dlatego, że bardzo trudny w odczytaniu . Trochę psychodeliczny, ale to było zamierzone. Joanna J.K . Powiedziałabym też psychoanalityczny… Tej psychoanalizie podporządkowana była formuła scenografii i ni

Rozmowa

Joanna Jagodzińska-Kwiatkowska . Przed nami chyba najdłuższa i najbardziej emocjonująca rozmowa - mam na myśli to, że dotyczy najmocniejszych wydarzeń, które zaistniały podczas tego festiwalu. Mówię to z całą odpowiedzialnością. Zacznijmy od spektaklu bydgoskiego. Adam Kasprzak : Pierwszy spektakl, któremu udało się wyprowadzić ludzi z widowni przed budynek teatru. Niesamowity. Ze świetną inscenizacją debaty ideowej na podobieństwo debaty parlamentarnej. Dawid Zapolski: Spektakl o ochronie praw kobiet, z mocnym przekazem współbrzmiącym z aktualną polityką. Także o ochronie teatru przed destrukcją ze strony władz. Podobało mi się to, że publiczność została wręcz wciągnięta do akcji, mogła decydować, przyczyniła się do rozwoju zdarzeń.     Bartosz Sobczak : Powiedzmy też od razu, że był to spektakl – traktat o rewolucji. Rewolucji dokonywanej przez facetów, których działania znamionowała sprzeczność – głosili równość i demokrację, a przeciwników gilotynowali, patrz Robespierre, k

Moje ciało, mój wybór

Spektakl Żony stanu, dziwki rewolucji a może i uczone białogłowy to ciekawe zestawienie obecnej i XVIII-wiecznej sytuacji kobiet. Historyczne motywy przeplatają się ze współczesnymi. Przywoływane wypowiedzi polityków i świadectwa gwałconych kobiet szokują. Główna bohaterka - Théroigne de Méricourt, głosi hasła Czarnego Protestu. Walka o równouprawnienie i dostęp do edukacji łączy się z walką o swoje ciało. Analogie mnożą się i mnożą. Nie można zapominać o tym, że spektakl nie tylko przemawia w sprawie kobiet, lecz również w sprawie teatru. Głośne sprawy Teatru Polskiego w Bydgoszczy – autorów spektaklu, Teatru Starego w Krakowie, czy Teatru Polskiego we Wrocławiu odbijają się echem na scenie. Théroigne (w tej roli fenomenalna Sonia Roszczuk) wykrzykuje na koniec słowa, które mają skłonić nas do refleksji, choć pozornie skierowane do jej koleżanek na scenie: „Wierzycie, że teatr naprawdę może wszcząć jakąś rewolucję, choćby najmniejszego kalibru? Wierzycie, że to, co robicie, napraw

Tragedia Koriolanusa

            Wielokrotnie potwierdzono w teatrze i filmie, że teksty Szekspira są niewyczerpanym materiałem do odczytywania raz po raz na nowo. Jest tak głównie dzięki nieprzedawniającym się postawą bohaterów, uniwersalizmowi emocji i pragnień oraz poruszaniu tematów takich jak władza i jej mechanizmy, relacje rodzinne i wszelkiego rodzaju kryzysy powinności.             Koriolanus dokładnie taki jest. To tekst, można powiedzieć, z niezawodnym znakiem jakości, jaki stanowi nazwisko Szekspira. Oczywiście nie wolno zapominać o tym, że powstał czterysta lat temu i nie starczy go po prostu podać by przekazać to co zawiera.             Jakiego zatem Szekspira proponuje nam reżyserka Marta Streker? Nie wiem. Nie wie chyba żadna z osób, z którymi rozmawiałem po spektaklu. Być może wskazówką ma być tytuł pod jakim przedstawienie figuruje w programie festiwalu - Tragedia Koriolanusa . Rozdarcie głównego bohatera wcale nie góruje nad innymi wątkami, a kiedy w toku akcji, pod koniec, pozosta